Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do bezpiecznego otwarcia szkół potrzeba większej liczby zaszczepionych. Samsel: Ruszamy „na hurra”

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
To w środkach komunikacji publicznej, którymi uczniowie dojeżdżali do szkół najdynamiczniej rozprzestrzeniał się wirus. Tu potrzeba pilnych rozwiązań. Wciąż mamy za mało zaszczepionych i znów ruszamy „na hurra” – mówi Marcin Samsel, ekspert zarządzania kryzysowego, wykładowca akademicki, z którym rozmawiamy o bezpiecznym otwarciu szkół.
To w środkach komunikacji publicznej, którymi uczniowie dojeżdżali do szkół najdynamiczniej rozprzestrzeniał się wirus. Tu potrzeba pilnych rozwiązań. Wciąż mamy za mało zaszczepionych i znów ruszamy „na hurra” – mówi Marcin Samsel, ekspert zarządzania kryzysowego, wykładowca akademicki, z którym rozmawiamy o bezpiecznym otwarciu szkół. Łukasz Kaczanowski/polska press
To w środkach komunikacji publicznej, którymi uczniowie dojeżdżali do szkół najdynamiczniej rozprzestrzeniał się wirus. Tu potrzeba pilnych rozwiązań. Wciąż mamy za mało zaszczepionych i znów ruszamy „na hurra” – mówi Marcin Samsel, ekspert zarządzania kryzysowego, wykładowca akademicki, z którym rozmawiamy o bezpiecznym otwarciu szkół.

Najnowsze informacje z regionu o zagrożeniu koronawirusem!

Dzieci i młodzież wkrótce wrócą do szkół. Choć jesienią 2020 r. ówczesny szef MEN Dariusz Piontkowski podkreślał , że stacjonarna nauka nie ma związku z rozwojem pandemii w Polsce, to wielu epidemiologów wskazuje, że się mylił.
Mylił się. Z powrotem dzieci do szkół wiąże się kilka wątpliwości. Czy jest sens ryzykować, by dzieci starsze i młodzież mogły wrócić na kilka tygodni przed wakacjami do szkół? Zwłaszcza, że mamy problem ze szczepieniami? Moim zdaniem nie. Powiem inaczej – otwarcie szkół byłoby znacznie bezpieczniejsze pod kątem transmisji wirusa gdybyśmy mieli 4 mln więcej niż obecnie zaszczepionych ludzi pierwszą dawką i 3 mln więcej po dwóch dawkach. Pamiętajmy też, że zimą, gdy otwierano szkoły dla młodszych dzieci przetestowano wszystkich nauczycieli. To miało sens – mogliśmy odizolować i leczyć nosicieli i chorych, a było ich ok. 2 proc. Teraz takiej akcji się nie planuje. A skala otwarcia placówek oświatowych będzie przecież znacznie większa.

Zastanawiam się też dlaczego, wzorem choćby Stanów Zjednoczonych, nie rozpoczniemy akcji szczepienia młodzieży od 16 roku życia. Przynajmniej powinna być już w tej sprawie podjęta decyzja. Byłby to kolejny milion osób, który zwiększyłby efektywność szczepień. Zwłaszcza, że nadal mamy w Polsce bardzo dużą liczbę zmagazynowanych szczepionek, a zaczyna brakować nam chętnych do szczepień.

Najbezpieczniej byłoby, gdybyśmy mieli zaszczepionych rodziców uczniów, choć w połowie…
Minimum. Oraz uczniów sprawdzonych testami PCR. Mielibyśmy dzięki temu wychwyconych nosicieli. Ale my wciąż mamy braki w wyszczepieniu nauczycieli. Wg danych najlepiej jest na uczeniach wyższych i szkołach średnich, słabiej w podstawówkach a najgorzej w przedszkolach. Ideałem byłoby, gdybyśmy mieli 90 proc. nauczycieli zaszczepionych dwiema dawkami. Mamy natomiast wyszczepienie na poziomie 80 proc., ale tylko w niektórych regionach i to pierwszą dawką. I moim zdaniem właśnie regionalizacja jest kluczem do bezpiecznego otwarcia szkół. To w regionach, gdzie poziom szczepień jest najwyższy, a jednocześnie mamy niski współczynnik zakażeń, powinny być otwierane szkoły w pierwszej kolejności. W pozostałych należałoby zadbać o bezpieczeństwo nauczycieli poprzez podanie choćby pierwszej dawki. Poza tym bez testowania nauczycieli i dzieci się nie powinno się obejść a mam wrażenie, że znów ruszamy na hurra, za bardzo optymistyczne mamy podejście. Szczepień jest jeszcze za mało, by mogły systemowo zadziałać. Dziś spadek zakażeń jest nie jest spowodowany tym, że wirus wygasł. To efekt lockdownu, ograniczenia mobilności mieszkańców, tego że siedzieliśmy w domach, nie było imprez, zamknięte były restauracje, kina, hotele itp.

Pojawiają się jednak informacje, że jesteśmy blisko odporności populacyjnej…
To nie jest prawda. Chciałbym najpierw zobaczyć wyniki i metodologię tych badań, na które osoby to głoszące się powołują. Liczby na to wyraźnie wskazują. Biorąc pod uwagę dane choćby z Izraela, powinniśmy mieć, by osiągnąć odporność populacyjną zaszczepionych ok. 16 mln osób minimum pierwszą dawką w tym ok 6 mln dwiema. Oceniając obecne tempo szczepień w Polsce, osiągniemy taki poziom za sześć tygodni. Nie widzę zatem w krajowym zarządzaniu kryzysowym korelacji między liczbą szczepień, decyzją o otwarciu szkół i walką z pandemią.

Zgodnie z tym, dzieci i młodzież mogłyby bezpiecznie wrócić do szkół na tydzień przed wakacjami.
Ciekawe jest to, że to nie w szkołach mieliśmy najbardziej dynamiczną transmisję wirusa. Słabym punktem był transport publiczny, którym uczniowie dojeżdżali do placówek: zatłoczone autobusy, tramwaje, pociągi. Tam było najwięcej zakażeń co potwierdziły dochodzenia epidemiologiczne. Rozprowadzenie wirusa właśnie z komunikacji ma największą dynamikę i jest najtrudniejsze do opanowania. Młodzież zakazi ludzi, którzy jeżdżą do pracy, ci przekażą wirusa innym w swoich firmach. Dlatego tu potrzebne byłyby najpilniejsze rozwiązania – w komunikacji dzieci do szkół.

Natomiast pozytywnym aspektem jest to, że powrót do szkół będzie się odbywał w sposób hybrydowy. Łatwiej będzie monitorować wzrost zakażeń, wyłapywać analizując statystyki, źródła transmisji wirusa. Z drugiej strony testowanie i szczepienie to najskuteczniejsze narzędzia pozwalające zwalczyć pandemię. DDM jest ograniczeniem zagrożenia, a lockdown jedynie kosztownym kupowaniem czasu, który sam nic nie daje.

Ale mamy już otwarty handel wielkopowierzchniowy, wkrótce będą otwarte hotele, restauracje i nie będziemy musieli nosić maseczek na otwartych przestrzeniach…
I wciąż testujemy za mało ludzi. W dodatku badania pokazują, że tylko 50 proc. Polaków chce się zaszczepić, biorąc pod uwagę grupę 18 plus. To bardzo mało. Warto posłuchać epidemiologów – oni wskazują, że jest zagrożenie takie, że pojawiające się mutacje mogą stać się „odporne” na obecne szczepionki. Dlatego liczy się czas i duża liczba osób wyszczepionych, co najmniej 70 proc. społeczeństwa. Inaczej będziemy odkładać odporność społeczną na „wieczne nigdy”. Doświadczenia Wielkiej Brytanii, Izraela, Zjednoczonych Emiratów Arabskich pokazują, że można szybko odporność populacyjną osiągnąć, a ona przede wszystkim powoduje spadek liczby zgonów.

FAQ - wszystko o koronawirusie i COVID-19

Co należy wiedzieć o wirusie SARS-CoV-2 i wywoływanej przez niego chorobie COVID-19? Sprawdź odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania!

Co to jest koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 to jeden z siedmiu poznanych dotąd gatunków koronawirusów ludzkich, które wywołują zakażenia układu oddechowego. Oprócz nowego koronawirusa są to także wirusy przyczyniające się do łagodniejszych infekcji sezonowych, które są odpowiedzialne za 15-30 procent zachorowań uznawanych za grypę. Nowy koronawirus jest spokrewniony z wirusami SARS-CoV i MERS, które wywołały epidemie w XXI wieku, jednak ich nasilenie nie było tak duże, jak rozmiary obecnej pandemii.

Jak wygląda koronawirus?

Koronawirus to typ wirusa, który składa się z materiału genetycznego w postaci nici RNA zamkniętej w otoczce. Na jej powierzchni posiada charakterystyczne wypustki, które przypominają koronę. W wypustkach zawarte są białka, dzięki którym wirus wnika do komórek, a po zainfekowaniu namnaża się w ich wnętrzu i rozprzestrzenia w organizmie.

Jak przenosi się koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 przenosi się poprzez wydzieliny chorego, a więc poprzez kichanie, kasłanie, mówienie, a także oddychanie. Wydostając się tą drogą z organizmu jest obecny w powietrzu, również w postaci rozpylonego aerozolu, osiada też na powierzchniach (zwłaszcza podłogach) i przedmiotach. Jest ponadto obecny w moczu i stolcu zakażonego, i z tego powodu można zarazić się nim w toalecie. Źródłem infekcji jest nie tylko wdychanie drobin zawierających wirusa, ale też dotykanie skażonych powierzchni, a następnie ust, nosa lub oczu, jak również spożywanie zanieczyszczonych nim produktów spożywczych, również mrożonych.

Kiedy skończy się pandemia koronawirusa?

Pandemia koronawirusa, czyli epidemia o zasięgu światowym, począwszy od grudnia 2019 roku przybiera jedynie na sile. Istnieją co prawda teorie, że może wygasnąć sama, gdy zarazi się 45-60 procent społeczeństwa i nie będzie już kolejnych potencjalnych ofiar. Scenariusz osiągnięcia tzw. odporności stadnej (inaczej zbiorowej) nie jest jednak potwierdzony i wiąże się z dużym odsetkiem zgonów, dlatego jedyną nadzieją na zakończenie epidemii jest wynalezienie skutecznej i bezpiecznej szczepionki, a następnie wprowadzenie masowych szczepień. Może to się udać najwcześniej w 2021 roku.

Skąd się wziął koronawirus?

Nowy koronawirus pochodzi z Chin, a za jego źródło uważa się targ rybny w mieście Wuhan w prowincji Hubei. Tak, jak wiele koronawirusów, jest to wirus odzwierzęcy, jednak do tej pory nie potwierdzono z wszelką pewnością, od jakiego gatunku zwierząt pochodzi. Naukowcy wskazują na nietoperze z rodziny podkowcowatych, jednak w grupie podejrzanych przez jakiś czas znajdowały się także łuskowce. Na początku pandemii pojawiły się ponadto przypuszczenia, że do rozwoju epidemii przyczyniły się także bezdomne psy.

Czym różni się infekcja koronawirusem od grypy?

Choć średnio co piąta infekcja grypopodobna jest spowodowana zwykłymi koronawirusami ludzkimi, jego nowy gatunek w postaci SARS-CoV-2 jest dużo bardziej niebezpieczny i u części chorych atakuje również narządy poza układem oddechowym. Prawdziwa grypa jest wywoływana przez wirusy grypy, natomiast nowy koronawirus wywołuje COVID-19. Choć mogą powodować podobne objawy, COVID-19 jest bardziej zaraźliwy od grypy i u niektórych wiąże się poważnymi powikłania. Objawy zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 zwykle rozwijają się dłużej, bo 2-14 dni, a średnio 5 dni (dla grypy to 1-4 dni), a chorzy z COVID-19 dłużej zarażają też innych. Podczas gdy istnieją skuteczne leki i szczepionki przeciw grypie, na efektywne środki przeciw COVID-19 trzeba jeszcze poczekać.

Co to jest COVID-19?

COVID-19 to oficjalna nazwa choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2. Jest to wysoce zakaźna infekcja, która może powodować śmiertelne powikłania. Wciąż nie ma w pełni skutecznego leku na COVID-19 ani też przeciwdziałającej mu szczepionki, która mogłaby być podawana profilaktycznie.

Jakie choroby wywołuje koronawirus?

Koronawirus SARS-CoV-2 wywołuje chorobę nazwaną COVID-19. Najczęściej jest to zakażenie dróg oddechowych mogące skutkować zapaleniem płuc, choć u części chorych koronawirus atakuje też (jednocześnie lub osobno) układ pokarmowy. W procesie rozwoju choroby koronawirus może powodować też zmiany w układzie nerwowym, krwiotwórczym, głównych narządach (m.in. serce, nerki, wątroba), naczyniach krwionośnych i skórze. Skutkiem powikłań zakażenia mogą być stany bezpośrednio zagrażające życiu, takie jak udar mózgu, zapalenie wielonarządowe czy zespół niewydolności oddechowej (ARDS).

Ile osób umiera z powodu koronawirusa, a ile zdrowieje?

Według statystyk 99 procent zakażonych koronawirusem przechodzi infekcję łagodnie, a tylko w 1 procent przypadków ma ona przebieg ciężki lub krytyczny. Tylko 3 procent wszystkich przypadków na świecie, które uznano za zamknięte, zakończyło się śmiercią pacjenta, natomiast odsetek zgonów w Polsce to 4 procent. Odsetek pacjentów wyleczonych lub zwolnionych ze szpitala w naszym kraju wynosi więc 96 procent.

Czy zakażenie koronawirusem może nie powodować objawów?

Jest to sytuacja stosunkowo częsta, bo według badań w momencie uzyskania dodatniego wyniku testu na koronawirusa objawów nie ma 20-40 proc. zakażonych. Choć u części osób objawy mogą pojawić się pod dłuższym czasie, liczonym nawet w tygodniach, u innych nie wystąpią wcale lub będą niespecyficzne, a przez to nie zostaną uznane za oznakę zakażenia (jak to bywa w przypadku zmęczenia czy bólów głowy). Objawów infekcji najczęściej nie mają dzieci, choć po pewnym czasie może ona i tak doprowadzić do ciężkich powikłań w postaci wielonarządowego zapalenia. Osoby bezobjawowe mogą zarażać innych, choć nie z takim nasileniem, co te kaszlące i kichające.

Jakie są objawy koronawirusa?

Objawy zakażenia koronawirusem próbowano klasyfikować na różne sposoby, a obecnie obowiązuje m.in. ich podział według nasilenia COVID-19:

  1. objawy grypopodobne bez gorączki: ból głowy, utrata węchu, bóle mięśni, kaszel, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak gorączki.
  2. objawy grypopodobne z gorączką: ból głowy, utrata węchu, kaszel, ból gardła, chrypa, gorączka, utrata apetytu.
  3. objawy żołądkowo-jelitowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, biegunka, ból gardła, ból w klatce piersiowej, brak kaszlu.
  4. objawy ciężkie 1. stopnia ze zmęczeniem: ból głowy, utrata węchu, kaszel, gorączka, chrypa, ból w klatce piersiowej, zmęczenie.
  5. objawy ciężkie 2. stopnia z dezorientacją: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni.
  6. objawy ciężkie 3. stopnia, brzuszne i oddechowe: ból głowy, utrata węchu i apetytu, kaszel, gorączka, chrypa, ból gardła, ból w klatce piersiowej, zmęczenie, dezorientacja, bóle mięśni, spłycony oddech, biegunka, ból brzucha.

Jak można wykryć koronawirusa?

Obecność koronawirusa w organizmie stwierdza się poprzez wykrycie jego genów (nici RNA) w wydzielinie pobranej z nosogardzieli, ewentualnie ze śliny. Badaniem, które umożliwia jego identyfikację, jest tzw. reakcja łańcuchowa polimerazy z odwrotną transkrypcją RNA (RT-PCR, inaczej badanie genetyczne lub molekularne), którą mogą przeprowadzać jedynie wyspecjalizowane laboratoria. Natomiast dopuszczone od listopada badanie diagnostyczne w postaci testów immunologicznych (serologicznych) nie wykrywa koronawirusa, tylko przeciwciała wytworzone przez organizm, by móc go zwalczyć. Tym samym dodatni wynik tego testu wskazuje na infekcję aktywną lub już przebytą.

Jak chronić się przed koronawirusem?

Jedynym sposobem ochrony przed zakażeniem koronawirusem jest unikanie kontaktów z jego potencjalnymi nosicielami. Oznacza to przede wszystkim izolację domową, a w miejscach publicznych – stosowanie środków profilaktycznych takich jak dystans społeczny (1,5-2 metry odstępu między ludźmi), noszenie maseczek ochronnych zakrywających usta i nos oraz skrupulatną higienę dłoni. Zalecane jest ponadto zachowanie higieny podczas spożywania i przygotowywania posiłków, a także odpowiednia obróbka termiczna produktów pochodzenia zwierzęcego.

Jak długo trwa infekcja koronawirusem?

Czas ten zależy od nasilenia infekcji. Większość osób z łagodnymi objawami zakażenia wraca do zdrowia w ciągu 30-60 dni. Natomiast w przypadku przeważającej części pacjentów w stanie ciężkim zdrowienie trwa powyżej 60-90 dni. W przypadku utrzymywania się symptomów infekcji przez wiele tygodni mówimy o tzw. długim COVID-19. U części pacjentów zmiany w organizmie wywołane przez COVID-19 mogą być trwałe. Mogą obejmować zmniejszenie powierzchni czynnej płuc, uszkodzenia mięśnia sercowego z arytmią, niewydolność nerek, zakrzepicę żył głębokich czy stany pozapalne jelit. Ozdrowieńcy, którzy mają za sobą krytyczny przebieg choroby, mogą wymagać długotrwałej rehabilitacji i opieki zdrowotnej.

Co robić przy podejrzeniu zakażenia koronawirusem?

Podejrzewając zakażenie koronawirusem należy wykonać test w jego kierunku, który ze skierowaniem lekarskim jest bezpłatny, a bez skierowania kosztuje 350-500 zł. Jeżeli objawy infekcji występują dłużej, np. przez tydzień, można wykonać test na przeciwciała (na podobnych warunkach). Aby uzyskać skierowanie, należy umówić się na teleporadę w przychodni POZ lub za pomocą formularza dostępnego na stronie Ministerstwa Zdrowia. Wyjątkiem są dzieci do 2. roku życia, które muszą być zbadanie przez lekarza. Po wystawieniu skierowania należy udać się do punktu pobrań; osoby zmotoryzowane mogą udać się też do mobilnego punktu pobrań. W sytuacji, gdy przy infekcji pojawi się duszność, ucisk w klatce piersiowej i problemy z oddychaniem, należy wezwać karetkę lub udać się prywatnym samochodem do szpitala zakaźnego.

Co to jest osocze ozdrowieńców?

Osocze ozdrowieńców to preparat pozyskiwany z krwi osób, które wyzdrowiały z COVID-19. Zawiera ono przeciwciała anty-SARS-CoV-2, które organizm wytwarza w celu zwalczenia koronawirusa. Podawanie ich chorym na drodze transfuzji stanowi metodę leczenia, która łagodzi objawy i skraca czas trwania choroby. Osocza wciąż brakuje, dlatego o jego oddawanie apelują nie tylko lekarze, ale też rząd.

Jak leczyć infekcję koronawirusem?

Ponieważ nie istnieje całkowicie skuteczny środek zwalczający koronawirusa, a te stosowane w ciężkich przypadkach są dostępne tylko w szpitalach, COVID-19 leczy się jedynie w sposób objawowy. Oznacza to, że środki stosowane w leczeniu domowym mogą jedynie łagodzić symptomy infekcji takie jak kaszel, ból gardła, katar, gorączka, ból mięśni czy zapalenie spojówek. W tej roli sprawdzają się preparaty ogólnie dostępne bez recepty w aptekach i drogeriach, które podaje się również przy zwykłych infekcjach oddechowych. W przypadku terapii w szpitalu skuteczne jest leczenie za pomocą osocza ozdrowieńców, musi jednak być rozpoczęte w maksymalnie ciągu kilku dni od początku infekcji i zawierać odpowiednio wysoki poziom przeciwciał anty-SARS-CoV-2.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto