Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Islandia okiem Polki. Woda i powietrze są tu jak w raju, a sztorm potrafi sparaliżować miasto

Joanna Maraszek
Joanna Maraszek
Więcej zdjęć z Islandii na stronie: home.is.inside
Więcej zdjęć z Islandii na stronie: home.is.inside Milena Kura
Rozmowa z Mileną Kurą, która od dziecka kochała morski krajobraz, a w dorosłym życiu zdecydowała się na mieszkanie w nietuzinkowym miejscu na ziemi, gdzie warunki pogodowe dyktują sposób funkcjonowania na co dzień.

Na Islandii mieszkasz już od trzech lat. Jestem ciekawa, co cię tam sprowadziło.

To jest zabawna i nieco zawiła sytuacja. Tak w skrócie można powiedzieć, że w Islandii znalazłam się dzięki wcześniejszemu pobytowi w Tajlandii. Wykupiłam rodzicom wycieczkę, o której zawsze marzyli, właśnie do Tajlandii. Tuż przed wyjazdem mój młodszy brat znalazł się w szpitalu i rodzice powiedzieli, że nie pojadą. Mogłam sprzedać tę wycieczkę lub pojechać z siostrą. Próbowałam ją sprzedać, ale osoby zainteresowane mówiły, że mogą zapłacić za nią połowę wartości. Uznałam, że skoro tak długo pracowałam, by kupić bilety, a pracowałam wtedy razem z siostrą w Londynie, to pojedziemy. Na miejscu poznałyśmy znajomych, którzy też byli turystami, a na co dzień mieszkali na Islandii. Zaprzyjaźniliśmy się. Dostałyśmy zaproszenie do nich i tym sposobem zetknęłam się z Islandią. To był taki moment w moim życiu, w którym byłam bardzo zmęczona. Razem z siostrą dużo pracowałyśmy. Życie w Londynie wyglądało tak, że niemal ciągle byłyśmy w pracy. Życie w takim pędzie sprawiło, że zachciało się nam złapania oddechu.

I uznałaś, że na Islandii ten oddech możecie złapać.

Kiedy jeszcze studiowała turystykę i rekreację i oglądałam te wszystkie islandzkie krajobrazy, robiły na mnie wrażenie. Tam naturę czuć na każdym kroku. To ona rządzi w tym obszarze. Poza tym jest bardzo niewielu ludzi. Nie tak, jak na naszych ulicach. Ludzi jest niewielu i są bardzo zdystansowani względem siebie. Mówiąc delikatnie mało ekspresyjni, ale to doskonałe okoliczności do poczucia bliskości z naturą.

Jakie było Twoje pierwsze wrażenie, gdy tam pojechałaś?

Gdy wysiadłam z samolotu zobaczyłam... (śmiech) nic. Dookoła była tylko czarno-brązowa ziemia. To był trochę szok. Zupełnie coś innego. Opinie ludzi są różnie. Często bywa, że ludzie chcą od razu wracać, gdy widzą taki krajobraz. Ja byłam zachwycona. Było minus piętnaście stopni. Po przyjeździe pojechałam zwiedzać Golden Circle w okolicach Rejkiawiku. Gdy wyciągnęłam na chwilkę rękę, by zrobić zdjęcie, czułam jak kostnieje (śmiech). Nie doświadczyłam tak przenikających mrozów w Polsce. Nigdy wcześniej nie odczułam w taki sposób chłodu. Byłam tylko trzy dni. Później przyjechałam jeszcze raz z siostrą. Pojawiła się myśl, by się przeprowadzić.

Decyzja zapadła?

Musiałyśmy mieć dokument, który jest czymś w rodzaju numeru PESEL. Trzeba go mieć, by móc funkcjonować na Islandii. Nie udało się nam tego załatwić, ale postanowiłyśmy, że się nie poddamy. Przyjechałyśmy po wakacjach. Kupiłyśmy bilety w jedną stronę i poszłyśmy na żywioł. Ruch turystyczny był po wakacjach mały. Nie szukano ludzi do pracy. Wierzyłam, że tu zamieszkamy. Pracę znalazłyśmy po dwóch tygodniach. Zaczęłyśmy pracować w tym samym miejscu.

I się zaczęło.

Na Islandii jest tylko kilka miast. Właściwie, to trzy największe, choć to zabawnie brzmi, bo nie są duże. Rejkiavik nie przypomina typowej europejskiej stolicy. Jest bardzo kameralny. Ja w tej chwili mieszkam w drugim co do wielkości mieście, a mieszka tu tylko kilka tysięcy osób. S dwa sklepy spożywcze i kilka restauracji.

Odpowiada Ci to?

Islandia jest pięknie przygotowana na ruch turystyczny. Właściwie co kawałek można zobaczyć coś ciekawego. Są budowane hotele. Branża turystyczna jest dopieszczona. Z tego są tu największe dochody. Teraz, w czasie pandemii jest trochę gorzej. Tak, czy inaczej, jest co oglądać, ale nie da się tu żyć bez samochodu. By funkcjonować, trzeba go mieć. Do gorących źródeł zabrali nas znajomi. Musiałam kupić samochód. Jednak piękne jest to, że możesz odwiedzić miejsca, o których wcześniej Ci się nawet nie śniło. Na przykład zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia spędzaliśmy na gorących źródłach. Spakowaliśmy jedzenie i wyruszyliśmy. Było wspaniale. Było minus dwadzieścia stopni, samochody były od środka zamarznięte, ale to są chwile których nie da się kupić. Coś niesamowitego. Jest tu od groma wodospadów i wodospadzików. Gdy pierwszy raz się tu przejeżdża, to człowiek zatrzymuje się przy każdym wodospadzie i go ogląda, zachwyca. Już za którymś już razem, ten widok staje się normalny. Przez Islandię biegnie jedna główna trasa. To droga krajowa A1, która objeżdża całą Islandię dookoła. Co kawałek są punkty widokowe. Jest pięknie, ale te najwspanialsze widoki są poza trasą w tak zwany interiorze. By go zwiedzić trzeba mieć sprawne auto terenowe. CO chwilę przejeżdża się przez strumyki, rzeczki. Sama jeszcze tego terenu nie zwiedziłam, choć bardzo bym chciała.

Wybierzesz się?

Teraz przestałam to już planować, bo wkrótce wyjadę z Islandii, jednak jeszcze rok temu główkowałam, jak zorganizować taką wyprawę. Dobrze jest znać kogoś, kto zna teren, zna uwarunkowania i dużo wie. Mógłby poprowadzić nas w głąb, pokazać ciekawe miejsca. Ciekawe jest to, jak wiele skał znajduje się na Islandii. Żeby dowiedzieć się, skąd pochodzi dana skała, musiałabym to sprawdzać. Islandczycy znają te skały, znają nazwy skał, wiedzą z jakiego pochodzi okresu. Jednak Islandczycy niechętnie się bratają. To jest wyczuwalne na przykład, gdy chcesz się przemieścić stopem. Zatrzymują się przeważnie turyści. Przeważnie Azjaci, bo to kierunek, który jest często obierany przez nich. Z tym się wiąże też dość zabawna historia. Bardzo często turyści z Azji pytają o której godzinie będzie zorza polarna (śmiech).

I co, o której bywa?

Może się pokazać na pięć minut lub dać pokaz przez 30 minut. Wszystko zależy od tego, jak jest mocna. Mierzy się ją w skali od 1 do 9. Jeżeli jest na czwórce czy piątce, to już da się ją zauważyć, jest widoczna także w terenie zabudowanym, choć najpiękniej wygląda tam, gdzie nie ma świateł. Wcześniej mieszkałam w Höfn. TO była bardzo wietrzna i zimna miejscowość. Jednak tam, gdy się poszło nad brzeg, zorza dawała niezwykły pokaz. To zabawne, bo pierwszą zorzę, którą zobaczyłam z siostrą, zastanawiałyśmy się, czy to zorza. To były białe smugi, które tańczyły po niebie, byłyśmy zaskoczone kolorem. Zazwyczaj są zielono-żółte. Moi znajomi widzieli najpiękniejszą. To była dziewiątka i miała wszystkie kolory.

Natura góruje.

Zdecydowanie. Gdy tu jest sztorm, zamyka się drogi. Wiatr jest tak silny, że nie da się jechać. Bywa, że ludzie nie respektują zakazów. W ubiegłym roku pojawiły się komunikaty, by nie chodzić w pewnych obszarach. Wiatr jest na tyle silny, że niebezpieczny. Moja siostra w czasie tamtych sztormów, gdy miała iść do pracy, a miała dosłownie dwie minuty drogi, nie mogła dojść do niej. Wyszła i nie mogła oddychać, a w pewnym momencie zastanawiała się, czy uda się jej dotrzeć. Dwóch turystów nie zastosowało się do zakazu i jeden z nich zginął. W czasie sztormu można się udusić, można zamarznąć lub może człowieka zmieść. W ubiegłym roku sztormy były co dwa tygodnie i to one narzucały rytm życia.

Pewnie musiałaś zredukować garderobę.

Tak. Islandczycy, pewnie przez to, że są już przyzwyczajeni do tych temperatur, chodzą latem w sukienkach i japonkach. A jest wtedy jakieś 13 - 17 stopni. Na południu wciąż wieje, ale im to nie przeszkadza. Ja chodziłam w kurtce. Pracowałam w restauracji i dziwiło mnie, że ludzie używają olejku do opalania. Można się opalić. Będąc dwie godziny w gorącym źródle, można się opalić. To samo, przebywając na śniegu. Ja bardzo ograniczyłam swoją garderobę. Tęsknię za wieloma ubraniami. Lubię rzeczy, w których czuję się sobą. Tu mam rzeczy, w których po prostu jest ciepło. Takim niezbędnikiem jest sweter z merino.

Gdybyśmy miały jeszcze pomówić o samym życiu na Islandii, to opowiedz mi o różnicy mentalnej między Polakami a Islandczykami.

Są bardzo wyluzowani. Często zapominają o czymś. My musimy coś robić, mieć, załatwić na już, a oni się nie spieszą. Czasem potrzebujesz z pracy coś, jakiś dokument, a twój szef o tym zapomina. Mówi dobrze, później, spokojnie... Mówiłam, że są chłodni, tak trochę jest, ale też jest wielu bardzo otwartych, którzy zagadują, pomagają bezinteresownie i są ciepli i serdeczni. Pojawia się wtedy pytanie, co jest islandzkie, a co nie.

Mówiłaś, że opuszczasz Islandię.

Jestem tu już kilka lat. To był czas wyciszenia, tego kontaktu z naturą, ale w życiu jest potrzebny balans i czuję, że za bardzo skłaniam się w tym jednym kierunku. Teraz czas na zmianę. Musze trochę wrócić do miasta, do ludzi. Na razie przyjadę do Polski, a później zobaczymy, co będzie.

Będzie Ci czegoś brakowało z Islandii.

Woda jest tu przepyszna. W Polsce brakuje mi tej wspaniałej wody i niezwykle czystego powietrza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swinoujscie.naszemiasto.pl Nasze Miasto