Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Marsz w mrok”. Nowa powieść kryminalna z Wrocławiem w tle już w księgarniach

nnb
O tajnikach pisania, złośliwych policjantach i wrocławskich ulicach nad ranem rozmawiamy z Miłoszem Fryzłem, debiutującym autorem powieści kryminalnej „Marsz w mrok”

Jak się czuje młody człowiek, który widzi książkę ze swoim nazwiskiem na okładce?

Dobrze. To świetne uczucie zobaczyć fizyczny dowód realizacji swoich marzeń. Choć nie czuję się specjalnie młodo… „Marsz w mrok” jest piątą książką napisaną przeze mnie w ciągu ostatnich siedmiu lat, a więc cały proces nauki pisania powieści trochę w moim przypadku trwał.

Kiedy pojawiła się u Pana myśl, że chce zostać pisarzem? Już w dzieciństwie? Czy może chciał być Pan raczej detektywem?

Odkąd pamiętam, chciałem napisać książkę, ale niekoniecznie musiał to być kryminał. Moje pierwsze próby pisarskie były na przykład nieco bardziej zbliżone stylistycznie do powieści Stephena Kinga czy Neila Gaimana. Musiało minąć trochę czasu i musiałem w pewien sposób wyrosnąć z literatury fantastycznej, aby zacząć myśleć o powieści kryminalnej jako gatunku, który mógłbym zinterpretować, a następnie zaprezentować czytelnikom na swój własny sposób.

Ukończył Pan studia socjologiczne. Czy wykształcenie pomaga Panu w pisaniu powieści kryminalnych i scenariuszy?

Na pewno w jakimś stopniu pomaga. Przez pięć lat słuchałem codziennie o socjalizacji, co na pewno miało wpływ na mój ogląd rzeczywistości, a fakt, że spędziłem wiele godzin na transkrypcji wywiadów, ukształtował do pewnego stopnia moje podejście do pisania dialogów.

Czy uczył się Pan pisania i u kogo? A może uważa Pan, że pisania nie można się nauczyć?

Oczywiście, że pisania można się nauczyć, ale własnego pisania, własnego stylu. Moim zdaniem nie jest najtrudniejsze zrozumienie teorii pisania – technik, struktury, tworzenia postaci czy realizacji motywów. Najtrudniejsze to zrozumieć siebie jako pisarza, czyli poznać swoje pasje, możliwości i ograniczenia.
Ja jestem samoukiem, nie chodziłem na żaden kurs pisania, nic z tych rzeczy, a moją szkołą pisania były inne książki i wywiady z pisarzami. Pamiętam też, jak w wieku czternastu czy piętnastu lat przeczytałem poradnik dla scenarzystów filmowych i zacząłem interesować się strukturą i metodami opowiadania fikcyjnych historii. I tak to się zaczęło. Wystarczyło potem tylko wytrwać, żeby po dwunastu latach, czterech nieudanych powieściach i nie wiem jak wielu projektach scenopisarskich w końcu zobaczyć książkę na półce księgarni.

Pana debiut literacki to powieść kryminalna. Czy kryminał, thriller to Pana ulubione gatunki? Jakiego autora ceni Pan najbardziej?

Tak, zdecydowanie ulubione. Przede wszystkim dlatego, że zarówno kryminał, jak i thriller, dają wiele możliwości opowiedzenia historii, której silnikiem napędowym są postaci w postawione wobec ekstremalnych wyborów i sytuacji. Jeśli chodzi o moich ulubionych pisarzy, to są to przede wszystkim autorzy, których książki zainspirowały mnie do pisania. Nazwiska takie jak: Cormac McCarthy, Dennis Lehane, James Ellroy, Don Winslow, Patricia Highsmith czy niewydany w Polsce James Crumley. Z naszego podwórka cenię Wojciecha Chmielarza i jego cykl o komisarzu Mortce. Pan Chmielarz dał mi też dobrą radę, kiedy bardzo jej potrzebowałem, a mój pierwszy wywiad to chyba dobry moment, żeby za to podziękować. Dziękuję!

Jak dobrze trzeba znać pracę policji, by pisać o policjantach? Czy przy pisaniu powieści korzystał Pan z fachowej pomocy?

Myślę, że tak naprawdę nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Można powiedzieć, że trzeba wiedzieć wszystko albo tyle, ile tylko się da, ale każdy pisarz wie, że zbyt głęboki research jest w stanie zabić dobrą powieść. Z kolei całkowity brak researchu też nie wchodzi w grę. Dla mnie przede wszystkim było ważne, żeby opowiedzieć ciekawą historię o interesujących i wiarygodnych bohaterach. Czy niektóre rzeczy, które dzieją się w „Marszu…”, nie mają prawa wydarzyć się w rzeczywistości? Oczywiście. Na tym polega magia fikcji literackiej. Pytanie nie brzmi: „czy coś może lub nie może wydarzyć się w rzeczywistości?”, ale czy czytelnik wierzy, że mogło wydarzyć się akurat w tej konkretnej historii.

Czy i jakie znaczenie dla Pana pracy pisarskiej ma fakt, że urodził się Pan, studiował i mieszka we Wrocławiu? Czy mógłby Pan osadzić akcję swojej powieści w innym mieście? A jeśli tak, to w jakim?

Wspominałem już, że napisałem cztery nieudane powieści, prawda? Akcja trzech z nich działa się poza Wrocławiem, więc dało mi to do myślenia. Na razie będę trzymał się Wrocławia także dlatego, że moi bohaterowie Delner i Samarska pozostaną w tym mieście jeszcze przez jakiś czas.

Czy lubi Pan spacerować po Wrocławiu nocą? Czy są u nas miejsca, dzielnice, których warto się strzec?

Jeszcze nigdy nie spacerowałem po Wrocławiu nocą trzeźwy, więc wiele mogło mi umknąć, jeśli chodzi o miejsca, których należy się strzec. Doświadczenie życiowe związane z tym miastem podpowiada mi jednak, żeby być czujnym wszędzie.

W „Marszu w mrok” bardzo sugestywnie porusza Pan problem bezsenności. Czy zna go Pan z doświadczenia?

Nie, niespecjalnie.

Prawdopodobnie każdy powieściopisarz marzy o tym, by jego książka trafiła na ekrany, najlepiej w postaci serialu telewizyjnego. Jakiego reżysera by Pan wybrał i kto zagrałby główne role w serialu na podstawie „Marszu w mrok”

Myślę, że jest w Polsce parę osób, które mogłoby z tej historii zrobić kawał dobrego kina, ale wolałbym nie wybierać nikogo do realizacji projektu filmowego poza jedną osobą – scenarzystą. I byłbym to ja. Historia „Marszu w mrok” powstała początkowo jako outline scenariusza filmowego, którego nie udało mi się koniec końców napisać, ponieważ stwierdziłem, że porzucam pisanie scenariuszy na jakiś czas. Jeśli jednak ekranizacja miałaby powstać, to chciałbym być częścią ekipy odpowiedzialnej za adaptację.

Samarska i Delner to para głównych bohaterów - jak pojawili się w Pana głowie? Czy mają pierwowzory w realnym, książkowym lub filmowym świecie?

Szczerze mówiąc, mają bardzo wiele pierwowzorów, ponieważ zasadniczo mieli być kolejną parą złośliwych wobec siebie partnerów, którzy nie mogą bez siebie żyć, jak na przykład w serii filmów „Zabójcza broń”. Pisząc „Marsz w mrok”, myślałem chyba najczęściej o duecie Kenzie i Gennaro z serii książek Dennisa Lehane’a oraz o Malu Considine i Buzzie Meeksie, parze detektywów z powieści „Wielkie nic” Jamesa Ellroya.

Czy powstaną kolejne powieści z tą parą policjantów? Może Pan zdradzić, co będzie się z nimi działo „w następnym odcinku”?

Pracuję właśnie nad drugą częścią cyklu, ale niestety nic więcej nie mogę ujawnić bez zdradzania w tym miejscu szczegółów fabuły „Marszu w mrok”. Drugi tom na pewno będzie nieco inny, nie mam zamiaru pisać książek według jednego schematu. W następnej części na pewno nie pojawi się kolejny seryjny morderca. Będzie za to więcej postaci, szerzej zakrojona intryga kryminalna i równie daleko idące konsekwencje dla pary głównych bohaterów. Zapraszam do przeczytania tej i następnych moich powieści.

Z Miłoszem Fryzłem, autorem powieści Marsz w mrok rozmawiała Małgorzata Wróblewska.

Już wkrótce konkurs, w którym do wygrania będzie najnowsza powieść od Wydawnictwa Bukowy Las!

PSTRYKNIJ GRZYBA

ZOBACZ KONIECZNIE:

Nie przegap!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto