Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ze Świnoujścia do Helu. Przeszedł 350 km plażą, by zebrać środki na operację Kingi. Brakuje jeszcze połowy środków

Joanna Maraszek
Joanna Maraszek
Jesienna wyprawa wybrzeżem polskim zakończyła się 8 listopada. Udało się zebrać 70 tys. zł. Dużo, ale za mało na operację dziewczynki.12 dni spaceru plażą nie należało do najłatwiejszych, biorąc pod uwagę warunki pogodowe.

Pieniądze na operację 13-sto letniej Kingi wpływały przez cały czas podróży pana Jacka. Łącznie w zbiórkę włączyło się 780 osób. Choć udało się zebrać połowę środków potrzebnych do opłacenia operacji, to pan Jacek, organizator zbiórki, jest dobrej myśli. A jak podsumowuje czas niełatwej wyprawy? Przyznaje, że na trasie Świnoujście Hel bywało ciężko.

- Padło pytanie czy mam kryzysy. Pewnie, że mam. Zwłaszcza ta pora. Ale na kryzys najlepszy jest drugi człowiek spotkany po drodze. SMS, telefon. Czyni cuda - mówi Jacek Balcerak.

Po drodze nie brakowało "przygód".

- Chciałem trochę trudu? To mam. Odcinek pomiędzy Łazami, a Dąbkami, grząskim piachem skutecznie pozbawił, niewątpliwe uroki morza, trudem jaki musiałem włożyć w jego przejście. Awaria wózka była gwoździem. Szedłem jak parowóz, któremu palacz zapomniał węgla dosypać. Podejmując się tej akcji, wiedziałem, że będzie trudno i dlatego ją wybrałem - relacjonował w czasie Jacek Balcerak.

Na szczęście czasem i wiatr sprzyjał - przynajmniej częściowo.

- Mimo bardzo wietrznej pogody, energia buzowała. Morze bardzo wzburzone, stalowe z pieniącymi się białymi bałwanami. Lubię takie. Ilekroć przechodziłem ten odcinek, plaża zawsze była szeroka, tym razem woda zabierała sporo terenu. Znów trzeba było się wspinać w poszukiwaniu suchego lądu - opisuje Jacek Balcerak. - Dobrze, że miałem wiatr w plecy, trochę pomagał, ale i irytował. Mój wierny druh, wózek wspomagany wiatrem, popędzał mnie, pukając rączkami w tył kolan. Pykał i pykał. Jak w markecie klienci wózkiem.

To może cię zainteresować

Jednak te 12 dni pokazało również, że wiele osób ma w sobie chęć pomocy.

- 12 dni opowieści o Kindze, drodze, odczuciach, radościach. Bardzo dziękuję wszystkim za obecność podczas wędrówki. Towarzystwo bardzo często było tym dodatkowym podmuchem wiatru w plecy, takim który czyni marsz łatwiejszym, bo przecież bywało grząsko - mówi Jacek Balcerak. - Wielkie ukłony dla grupy witających mnie w Helu. To było coś pięknego. Takie chwile zostają w pamięci. Długo. Wspólnota ludzi dobrych. Dziękuję tym wszystkim których spotkałem po drodze. Każdy odcisnął w mojej pamięci pozytywny, niezbywalny ślad. Jeśli chodzi o zbiórkę - jeszcze brakuje, ale nic. Walczymy dalej.

Dziewczynka ma 13 lat i cierpi na artrogrypozę – wrodzoną sztywność stawów. W ciągu 13 lat przeszła trzynaście operacji – stopy, kolana, kości udowe, piszczel. To bardzo dużo, ale nie wszystko... Do tego wszystkiego dochodzi skolioza i lordoza. Po drodze przydarzyła się jeszcze sepsa.

To może cię zainteresować

- Mimo sporego doświadczenia w sytuacjach bolesnych jest dziewczynką która z pokorą przyjmuje cierpienie. Jest uśmiechnięta i mam wrażenie trochę pogodzona z losem. Podczas długich pobytów w szpitalach staje się ulubienicą personelu. Rozsiewa dobrą aurę i ma tajemną moc sprawczą która powoduje, że dobro przekazane Kindze wraca do darczyńcy z podwójną siłą. Wiem, doświadczyłem - opowiada Jacek Balcerak. - Wydawało się, że Kinga do końca życia skazana jest na nierówną walkę z chorobą. Chorobą, która czyni jej życie nie dość, że pełne bólu, to jeszcze zależne od innych. Świat oglądany z perspektywy wózka jest znacznym ograniczeniem. Kiedy lekarze rozkładali ręce z bezsilności wobec choróbska pojawiła się nadzieja. Kinga może stanąć na nogi. Co to może znaczyć dla dziewczynki wkraczającej w dorosłe życie? Samodzielność. Życie bez bólu, cierpienia. To wszystko prawie na wyciągnięcie ręki.

Na wyciągnięcie ręki jest operacja, ale nie środki na jej opłacenie.

- Nowatorska operacja w Polsce i wszystko stanie się inne. Proste? Nie. Proste być powinno ale świat nie jest bajką - mówi Jacek Balcerak. - Kinga potrzebuje na operację ponad 350 000 zł. Dla rodziców jest to niewyobrażalna kwota. Brakowało jeszcze 114.000 zł. Postanowiłem, że zorganizuję zbiórkę, by jeszcze w listopadzie operacja mogła się odbyć.

To nie pierwsza zbiórka dla Kingi, jaką zorganizował pan Jacek.

- Dla Kingi, w sierpniu, przepłynąłem Wisłę kajakiem - mówi Jacek Balcerak. - Jako, że jestem amatorem czekało na mnie 960 km walki z wodą, słońcem, deszczem, wiatrem, komarami, wyczerpaniem, noclegami w namiocie w przypadkowych miejscach i zapewne wieloma innymi niespodziankami. Dałem radę. Bolało, ale Kingę boli bardziej

.

Podczas pierwszej wyprawy udało się zebrać część środków, ale do uzyskania pełnej kwoty trzeba się było jeszcze stawić.

- Przepłynięcie Wisły, to jednak mało. Brakowało jeszcze 140 tys. zł, więc postanowiłem, że przejdę dla niej wybrzeże Bałtyku. Całe 12 dni kolejnej walki. Tym razem było znacznie chłodniej - mówi pan Jacek.

Wędrówka pokazała jak wiele osób wspiera tę akcję i chce się przyczynić do realizacji największego marzenia Kingi - odebrania świadectwa ósmej klasy na własnych nogach. Jednak wciąż do osiągnięcia celu brakuje 70 tys. zł. Wyprawa skończyła się, ale zbiórka trwa dalej, więc i nadzieja na operację zostaje.

Kingę można wesprzeć na stronie https://www.siepomaga.pl/postawmykingenanogi.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swinoujscie.naszemiasto.pl Nasze Miasto